Konkursowe prace literackie

 
Międzyszkolny konkurs literacki
Międzyszkolny konkurs literacki
Prezentujemy prace literackie naszych laureatów w konkursie międzyszkolnym! ?28 kwietnia odbyło się podsumowanie Międzyszkolnego Konkursu Literackiego na opowiadanie z wątkiem kryminalnym w SP 7.
Zosia Grzesiak z 8a zajęła III miejsce? a Antoni Piernikowski z 7b – wyróżnienie.? BRAWO!?
W rywalizacji wzięło udział 24 uczniów z poznańskich szkół podstawowych. Uczestnicy, wykorzystując swoją wyobraźnię, stworzyli niesamowite prace. Spośród wszystkich opowiadań wyłoniono cztery, które otrzymały nagrodę, a trzy wyróżniono.
Gratulacje dla Zosi i Antoniego!?
 

ZOFIA GRZESIAK   SZKOŁA PODSTAWOWA NR 10 W POZNANIU

            Nareszcie nastał ten dzień. Ten, na który czekałam od dawna. Teraz wszystko się ułoży. Musi.

            Postanowiłam wybrać się na spacer, w końcu miało być pięknie po zimie, która zamknęła nas wszystkich w domach i w sobie. Wielkimi krokami zbliżała się wiosna, delikatnie witając nas wszystkich słońcem budzącym do życia.

Było chyba przed piątą i choć czułam się bardzo zmęczona wczorajszym dniem, wylazłam spod koca. Założyłam buty i płaszcz, jednak musiałam je od razu zdjąć, widząc swoje brudne spodnie. No tak. Delikatnie dotknęłam czoła i wróciłam do pokoju. Wczoraj nie miałam nawet czasu się przebrać, więc teraz to zrobiłam. Nie miałam siły na żaden prysznic. Wyszłam. Nawet nie zamknęłam drzwi, ale tu raczej nikt nie mieszka. Najbliższe miasto było jakieś trzydzieści kilometrów stąd. Może i dobrze.

Akurat zaczęło wschodzić słońce. Różowawe promyki zapalały się na niebie, a ja zmierzałam powoli w ich stronę. Teraz nie musiałam się spieszyć, czułam się taka lekka. Szłam do przodu, wprost przed siebie, nie myśląc o tym, co zrobiłam. Teraz liczyło się tylko to, gdzie jestem i będę, nic poza tym. Czułam się jak te nagie drzewka, tak delikatne i zarazem brzydkie po zimie, ale już niedługo będzie inaczej. Staną się piękne i silne. Ich liście będą błyszczały zielono w letnim słońcu, a gruby konar będzie dzielnie znosił wszystkie wichury. Skierowałam się do lasu – od zawsze bowiem to właśnie tam czułam się najbezpieczniej. Podziwiając niebo, które z różu przechodziło w fiolety, natknęłam się na srebrne przebiśniegi – symbol przedwiośnia, nowego początku. Choć wiedziałam, że nie można zrywać tych kwiatów, nie mogłam się powstrzymać, aby zabrać jednego. Trzymając go dwoma palcami, ruszyłam do miejsca, do którego obiecałam sobie nigdy już się nie zbliżać, stwierdziłam jednak, że to będzie moje pożegnanie, ostatnie chwile. Im bliżej byłam, tym bardziej się czułam się zdenerwowana. Jakiś mały kawałeczek mojego żołądka kazał mi uciekać, wiercił się pod skórą, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Wzięłam głęboki oddech i zmusiłam się, aby tam podejść.

Nie wiem dlaczego, ale czułam, że muszę to zrobić, muszę i tyle. Nareszcie się udało. Dwuminutowa droga, która dłużyła się w nieskończoność, dobiegła końca. Teraz tu byłam. Nie było ucieczki.  Musiałam ostatni raz spojrzeć w tę głupią wodę. Była… brudna. Nic poza tym. I choć chwilę wcześniej myślałam, że zaraz eksploduję, teraz byłam spokojna, tak jakbym nie czuła już nic. Może właśnie tak było. Wyprostowałam rękę i powoli wypuściłam kwiatka z moich palców. Przyglądałam się, jak delikatnie wiruje na wietrze i spada, a potem wtapia się w wodę i jego białe płatki brudzą się w mulistej cieczy. Odwróciłam się od małego jeziorka i zaczęłam powoli wracać do swojego domu. Nie czułam już strachu. Nie bałam się, że on będzie siedział z butelkami na fotelu, zapatrzony w przestrzeń, czekając kiedy wrócę. Tak, jakby na mnie polował. Teraz mogłam spokojnie wrócić do domu, mojego domu, w którym ja rządzę, ja ustalam zasady i ja jestem szczęśliwa. Uśmiechnęłam się do siebie i ostatni raz, odwrócona, spojrzałam na jeziorko, w którym leżało ciało mojego ojca…

 

Antoni Piernikowski

ZUCHWAŁA KRADZIEŻ W PALMIARNI
W centrum Poznania, przy ulicy Matejki w Palmiarni, pracował Wojciech Nowak. Mężczyzna był z wykształcenia ogrodnikiem i pracował na stanowisku kierownika pawilonu roślin egzotycznych. Wojciech od najmłodszych lat podróżował z Rodzicami po całym świecie i z każdego kraju przywoził szczepkę oryginalnej rośliny. Jego ulubioną pamiątką była Pritchardia pacifica – palma z Fidżi, która obecnie zdobiła Pawilon V z roślinnością tropikalną.
Każdy dzień w pracy Wojciech zaczynał od ciepłej kawy a następnie szedł przywitać się ze swoimi roślinami. Patrzył na ich soczysto-zielone liście, sprawdzał poziom wilgotności i stopień temperatury w pawilonie. Wojciech dbał o każdą roślinę jak o członka swojej rodziny.
W środę jak zwykle mężczyzna udał się na obchód po pawilonie. Podziwiał bujną roślinność i zachwycał się warunkami jakie panowały w pawilonie. Nagle Jego wzrok przykuł dziwny blask bijący z oddali; szybko podszedł do źródła światła … Jakie było Jego zdumienie, kiedy zobaczył, że ulubiona palma z Fidzi cała lśni. Wojciech z ciekawością patrzył na skrzące się liście i zauważył, że pokryły się one złotym pyłem. To było niesamowite odkrycie. Mężczyzna szybko wrócił do swojego biura i postanowił poinformować świat o tym zjawisku.
Dwa dni później w Palmiarni odbyła się konferencja prasowa połączona z prezentacją niezwykłej palmy. Wszyscy zainteresowani mogli zobaczyć drzewo, zrobić zdjęcia i nagrać film o lśniącej złotem palmie. Jeszcze tego samego dnia we wszystkich gazetach i na portalach informacyjnych pojawiły się informacje i zdjęcia złotej Pritchardia pacifica z Poznania.
Następnego dnia Wojciech jak zwykle po porannej kawie udał się do pawilonu i szybkim krokiem podszedł do miejsca, gdzie … była palma … ponieważ teraz był tylko pusty dół …
Szybko wyciągnął telefon i zadzwonił na Policję.
Po 20 minutach w pawilonie pojawiło się trzech policjantów. Dwóch z nich zaczęło badać ślady i zabezpieczać teren. Trzeci zaczął rozmawiać z pracownikami pawilonu. Eksperci pobrali do analizy próbki ziemi, zebrali odciski palców oraz kawałki włókien. Pracownicy Palmiarni udzielali odpowiedzi na pytania przesłuchującego ich policjanta. Po zebraniu wszystkich dowodów i spisaniu zeznań, eksperci zapytali o ochronę pawilonu i system monitoringu. Wojciech wytłumaczył, że ochroniarz tylko raz w nocy ma obowiązek obejścia Palmiarni a w rogu pawilonu jest mała kamera. Policjanci zażądali przejrzenia taśm z monitoringu. Po godzinie przeglądania materiału na ekranie pojawiła się osoba w czarnym dresie i z dużą torbą. Mężczyzna podszedł do ściany wyjął coś z torby i otworzył okno w lewej części pawilonu. Po paru sekundach do wnętrza Palmiarni przez otwarte okno wślizgnęły się dwie osoby w czarnych uniformach. Całą trójka szybko podbiegła do palmy i zaczęła odkopywać ziemię a następnie unosić drzewo w górę. Po około pół godzinie trójka zamaskowanych postaci wyciągnęła palmę z ziemi i szybkim krokiem udała się w stronę
okna. Delikatnie przełożyli drzewo na zewnątrz a następnie dwie osoby wyskoczyły przez okno. Trzecia postać została wewnątrz … i zajęła się zacieraniem śladów.
Dochodziła godzina 9:00 ochroniarz wszedł do pawilonu i zostawił uchylone drzwi. Zza drzewa wyszedł mężczyzna i udał się w kierunku otwartych drzwi. Przechodząc obok ściany podniósł głowę do góry i kamera uchwyciła Jego twarz.
– Mamy go!!! – krzyknął jeden z policjantów i poprosił o przesłanie zdjęcia mężczyzny na swój adres e-mail.
Zdjęcie twarzy zostało przesłane do analityków, którzy na specjalnym sprzęcie komputerowym obrobili kadr i sprawdzali twarz z danymi osób w swojej bazie. Zebrane odciski palców i włókna otrzymali laboranci techniczni, którzy zajęli się badaniem zebranego materiału dowodowego i odkryli, że za kradzieżą stoi redaktor Ryszard Twaróg z Przewodnika Roślin Tropikalnych.
Policjanci szybko udali się do domu podejrzanego. Przed okazałą willą stał samochód z uchylonym bagażnikiem. Po chwili mężczyźni zauważyli Ryszarda Twaroga, który z dużymi walizkami w rękach podążał w stronę auta. Sprawnie zatrzymali podejrzanego i przewieźli na przesłuchanie do komendy.
Przyparty do muru Ryszard Twaróg opowiedział policjantom o kradzieży. Od dawna marzył o życiu na egotycznej wyspie Vanatu. Zdawał sobie sprawę, że z pensji dziennikarza nie jest w stanie spełnić tego marzenia. Kiedy usłyszał o konferencji prasowej poświęconej niezwykłej palmie postanowił szybko działać. Skontaktował się z szejkiem Abu Isthar Zehn z Dubaju. Wiedział, że ten zapłaci każdą cenę za niezwykłą roślinę do swojej kolekcji. Egzotyczna palma pokryta drobinkami złota była dla Niego szczególnie atrakcyjna. Twaróg jeszcze przed konferencją prasową skontaktował się z Abu Isthar Zehn i dobili targu. Dziennikarz dostał pieniądze na swoją wymarzoną wyspę. Do pomocy zatrudnił dwóch kolegów z redakcji.
– Resztę już Panowie widzieli – powiedział skruszony Twaróg
– Gdzie znajduje się palma obecnie? – zapytał jeden z policjantów
– Teraz jest na portalu przeładunkowym na lotnisku w Berlinie … – odpowiedział podejrzany
Policjanci szybko skontaktowali się z berlińską policją, która natychmiast wysłała uzbrojony oddział na lotnisko.
Już na drugi dzień Pritchardia pacifica wróciła na swoje miejsce w Pawilonie V z roślinnością tropikalną.
– Dziękuję Panowie, jestem bardzo wdzięczny za tak szybkie rozwiązanie tej sprawy i powrót palmy do Palmiarni. Macie Panowie bezpłatny wstęp do obiektu do końca życia – powiedział Wojciech do policjantów.
Ryszard Twaróg i jego pomocnicy kolejne dziesięć lat spędzą w murach więzienia we Wronkach a szejk Abu Isthar Zehn z Dubaju nie dostał tego za co zapłacił.